Błogosławiona Euzebia Palomina Yenes, dziewica - 9 Luty
Euzebia przyszła na świat 15 grudnia 1899 roku w Cantalpino, w Hiszpanii. Wzrastała w ubogiej, głęboko wierzącej rodzinie. Miała czworo rodzeństwa. Dwoje z nich umarło w dzieciństwie. Jej ojciec pracował jako robotnik sezonowy w okolicznych posiadłościach ziemskich. Nieraz, gdy przychodziła zima i kończyły się zapasy żywności, musiała żebrać z ojcem o jedzenie dla rodziny. "Było bardzo zimno, ale ja czułam jeszcze ciepło uścisku mojej mamy i słyszałam jej słowa: Wracajcie szybko, bo bardzo się o was niepokoję!" - wspominała po latach. Wracając do domu, często przechodzili przez las. Tam dziewczynka zbierała gałęzie, a ojciec rozpalał ognisko i w garnuszku, który zawsze nosił ze sobą, gotował zupę.
Żyli bardzo skromnie w małej chatce przykrytej słomą i pobielanej wapnem. W domu panowała miłość i bieda. Dziewczynka bardzo głęboko przeżyła swoją Pierwszą Komunię świętą. Choć miała zaledwie 8 lat, całym swym dziecięcym sercem oddała się Panu Jezusowi. Pokochała Go tak, jak tylko dziecko potrafi: bezgranicznie i z pełnym oddaniem. Dwa lata później rodzice wysłali ją do bogatych sąsiadów, by służyła im za opiekunkę do dziecka. Do szkoły uczęszczała jedynie przez rok. Ponad wszystko lubiła przyrodę. Biegając po polach, była naprawdę szczęśliwa. Słuchała śpiewu ptaków, wąchała kwiaty, wpatrywała się w chmury.
Gdy miała około 12 lat, udała się ze starszą siostrą Dolores do Salamanki, gdzie zaczęła pracować u zamożnej rodziny jako pomoc domowa. W niedzielne popołudnia uczęszczała do oratorium prowadzonego przez salezjanki (Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki). Gdy siostry poznały ją lepiej, zaproponowały jej pracę w domu zakonnym. Euzebia chętnie wykonywała wszystkie powierzone jej obowiązki. Siostry same były bardzo ubogie. W ich otoczeniu poznawała coraz lepiej swoje powołanie.
Wkrótce postanowiła poświęcić się jeszcze bardziej Bogu i drugiemu człowiekowi. W dniu 5 sierpnia 1923 roku rozpoczęła nowicjat u salezjanek. "Była prosta, szlachetna i niewinna" - wspominały jej siostry. W początkach tego okresu siostra mistrzyni Serravelle zaproponowała Euzebii jedną z książek do rozmyślania. Euzebia odpowiedziała zaskoczona: "To do rozmyślania potrzeba książki?" "A ty jak rozmyślasz?" - dziwiła się siostra. "O, mnie wystarczy spojrzeć na oliwkę lub inne drzewo, aby rozmyślać o Bogu". Po dwóch latach formacji, modlitwy i poznawania codziennego życia sióstr, Euzebia złożyła śluby zakonne. Ofiarowała swe młode życie Panu Bogu i Maryi.
Przełożona skierowała ją do domu w Valverde del Camino. Do jej obowiązków należała praca w kuchni, na furcie i w ogrodzie oraz opieka nad małymi dziećmi w oratorium. Oddała się z całym młodzieńczym zapałem tym prostym obowiązkom. Dzieliła czas między modlitwę, służbę siostrom i dzieciom, i spotkanie z Jezusem w sakramencie Eucharystii. Ukochała szczególnie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Lubiła rozważać pisma św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, wielkiego mistyka i czciciela Matki Bożej. Nigdy nie była nauczycielką, ale jej świadectwo i miłość do Boga zaczęła promieniować na otoczenie. Przychodziło do niej wiele osób, by nauczyć się prawdziwego życia. Nieustannie się modliła. Była przepełniona Modlitwą Spotkania, bez względu na to, czym w danej chwili się zajmowała. Tymczasem w Hiszpanii zaczęły narastać napięcia społeczne. Ideologia komunizmu zatruwała dusze mieszkańców tego narodu. Obdarzona łaską proroctwa, siostra Euzebia przewidziała wybuch wojny domowej i prześladowań Kościoła. Bardzo głęboko przeżywała te wizje, wiedziała, jak bolesne to będą doświadczenia dla jej rodaków. Aby ratować ojczyznę i wolność religijną, złożyła Bogu w ofierze swoje życie. Rozpoczął się dla niej okres wielkich cierpień cielesnych i zmagań duchowych. Pewnego razu idąc w pośpiechu do jadalni, przewróciła się, roztrzaskując trzymane w ręku butelki. Upadła na duże kawałki szkła, które poprzecinały jej żyły. Zapadła na zdrowiu. Lekarze byli bezradni. Nikt nie potrafił rozpoznać choroby, która wyniszczała jej organizm. Odpowiedziała wówczas: "Spełniam wolę Bożą". Powodem jej największych cierpień duchowych były "wizje krwi", czyli okrucieństw zbliżającej się wojny i prześladowań. Wszystkich wzywała do modlitwy za Kastylię, a swej przełożonej, siostrze Carmen Moreno Benítez, przepowiedziała męczeńską śmierć. Któregoś dnia robotnik kopał u sióstr studnię, do usunięcia został jeden kamień, gdy nagle strumień wody gwałtownie wytrysnął i go zalał. Mężczyzna zaczął tonąć. Zdążył jedynie zawołać: "Ratunku!" Siostra Euzebia, będąc w pobliżu, szybko przybiegła. Nie mając nic innego pod ręką, podała mu krzyż z szyi. Woda przestała wzbierać, a robotnik szczęśliwie wydostał się na powierzchnię. Historie o cudach za jej wstawiennictwem wędrowały po okolicach. Seminarzyści, siostry zakonne, księża, dziewczęta - kto tylko mógł, szukał u niej rady i wsparcia. "Ona słuchała, radziła i odpowiadała na trudne pytania, rozwieszając bieliznę w ogrodzie, obierając ziemniaki w kuchni. (...) Kiedy pytano ją, skąd to wszystko wie, odpowiadała jak kiedyś św. ksiądz Bosko: Śniło mi się". Ukochała Boga, ukochała wszystko, co jej zsyłał, zwłaszcza cierpienie. Codziennie rozważała tajemnice Męki Pana Jezusa, modliła się na różańcu. W tajemnicy bólu i miłości, powoli żegnała się z ziemskim życiem.
Żyli bardzo skromnie w małej chatce przykrytej słomą i pobielanej wapnem. W domu panowała miłość i bieda. Dziewczynka bardzo głęboko przeżyła swoją Pierwszą Komunię świętą. Choć miała zaledwie 8 lat, całym swym dziecięcym sercem oddała się Panu Jezusowi. Pokochała Go tak, jak tylko dziecko potrafi: bezgranicznie i z pełnym oddaniem. Dwa lata później rodzice wysłali ją do bogatych sąsiadów, by służyła im za opiekunkę do dziecka. Do szkoły uczęszczała jedynie przez rok. Ponad wszystko lubiła przyrodę. Biegając po polach, była naprawdę szczęśliwa. Słuchała śpiewu ptaków, wąchała kwiaty, wpatrywała się w chmury.
Gdy miała około 12 lat, udała się ze starszą siostrą Dolores do Salamanki, gdzie zaczęła pracować u zamożnej rodziny jako pomoc domowa. W niedzielne popołudnia uczęszczała do oratorium prowadzonego przez salezjanki (Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki). Gdy siostry poznały ją lepiej, zaproponowały jej pracę w domu zakonnym. Euzebia chętnie wykonywała wszystkie powierzone jej obowiązki. Siostry same były bardzo ubogie. W ich otoczeniu poznawała coraz lepiej swoje powołanie.
Wkrótce postanowiła poświęcić się jeszcze bardziej Bogu i drugiemu człowiekowi. W dniu 5 sierpnia 1923 roku rozpoczęła nowicjat u salezjanek. "Była prosta, szlachetna i niewinna" - wspominały jej siostry. W początkach tego okresu siostra mistrzyni Serravelle zaproponowała Euzebii jedną z książek do rozmyślania. Euzebia odpowiedziała zaskoczona: "To do rozmyślania potrzeba książki?" "A ty jak rozmyślasz?" - dziwiła się siostra. "O, mnie wystarczy spojrzeć na oliwkę lub inne drzewo, aby rozmyślać o Bogu". Po dwóch latach formacji, modlitwy i poznawania codziennego życia sióstr, Euzebia złożyła śluby zakonne. Ofiarowała swe młode życie Panu Bogu i Maryi.
Przełożona skierowała ją do domu w Valverde del Camino. Do jej obowiązków należała praca w kuchni, na furcie i w ogrodzie oraz opieka nad małymi dziećmi w oratorium. Oddała się z całym młodzieńczym zapałem tym prostym obowiązkom. Dzieliła czas między modlitwę, służbę siostrom i dzieciom, i spotkanie z Jezusem w sakramencie Eucharystii. Ukochała szczególnie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Lubiła rozważać pisma św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, wielkiego mistyka i czciciela Matki Bożej. Nigdy nie była nauczycielką, ale jej świadectwo i miłość do Boga zaczęła promieniować na otoczenie. Przychodziło do niej wiele osób, by nauczyć się prawdziwego życia. Nieustannie się modliła. Była przepełniona Modlitwą Spotkania, bez względu na to, czym w danej chwili się zajmowała. Tymczasem w Hiszpanii zaczęły narastać napięcia społeczne. Ideologia komunizmu zatruwała dusze mieszkańców tego narodu. Obdarzona łaską proroctwa, siostra Euzebia przewidziała wybuch wojny domowej i prześladowań Kościoła. Bardzo głęboko przeżywała te wizje, wiedziała, jak bolesne to będą doświadczenia dla jej rodaków. Aby ratować ojczyznę i wolność religijną, złożyła Bogu w ofierze swoje życie. Rozpoczął się dla niej okres wielkich cierpień cielesnych i zmagań duchowych. Pewnego razu idąc w pośpiechu do jadalni, przewróciła się, roztrzaskując trzymane w ręku butelki. Upadła na duże kawałki szkła, które poprzecinały jej żyły. Zapadła na zdrowiu. Lekarze byli bezradni. Nikt nie potrafił rozpoznać choroby, która wyniszczała jej organizm. Odpowiedziała wówczas: "Spełniam wolę Bożą". Powodem jej największych cierpień duchowych były "wizje krwi", czyli okrucieństw zbliżającej się wojny i prześladowań. Wszystkich wzywała do modlitwy za Kastylię, a swej przełożonej, siostrze Carmen Moreno Benítez, przepowiedziała męczeńską śmierć. Któregoś dnia robotnik kopał u sióstr studnię, do usunięcia został jeden kamień, gdy nagle strumień wody gwałtownie wytrysnął i go zalał. Mężczyzna zaczął tonąć. Zdążył jedynie zawołać: "Ratunku!" Siostra Euzebia, będąc w pobliżu, szybko przybiegła. Nie mając nic innego pod ręką, podała mu krzyż z szyi. Woda przestała wzbierać, a robotnik szczęśliwie wydostał się na powierzchnię. Historie o cudach za jej wstawiennictwem wędrowały po okolicach. Seminarzyści, siostry zakonne, księża, dziewczęta - kto tylko mógł, szukał u niej rady i wsparcia. "Ona słuchała, radziła i odpowiadała na trudne pytania, rozwieszając bieliznę w ogrodzie, obierając ziemniaki w kuchni. (...) Kiedy pytano ją, skąd to wszystko wie, odpowiadała jak kiedyś św. ksiądz Bosko: Śniło mi się". Ukochała Boga, ukochała wszystko, co jej zsyłał, zwłaszcza cierpienie. Codziennie rozważała tajemnice Męki Pana Jezusa, modliła się na różańcu. W tajemnicy bólu i miłości, powoli żegnała się z ziemskim życiem.