„Byłem przekonanym ateistą, nie potrzebowałem religii. Każda rozmowa o Kościele i Bogu była dla mnie okazją do kpiny i ataku” – opowiada Giuseppe. Przeczytajcie, co się wydarzyło potem.
Chrzest zadeklarowanego ateisty Podczas Wigilii Paschalnej w kościołach na całym świecie znów odbywał się tradycyjny chrzest dorosłych katechumenów. W ubiegłym roku z powodu pandemii w wielu miejscach został on przeniesiony na inny termin. W bazylice św. Jana na Lateranie, która jest katedrą biskupa Rzymu, chrzest w tym roku przyjęło sześć osób.
Internet obiegła wiadomość o domniemanym cudzie, jakiego doświadczyła Włoszka Felicia Vitiello. Zaczęło się od nagrania na FB. Lekarze i fizjoterapeuci ze szpitala w Castellammare są zaskoczeni.
Być może to był cud za sprawą o. Pio. Tak przynajmniej twierdzi Felicia Vitiello. Mieszkanka Gragnano położonego niedaleko Neapolu w długim filmie ze szpitala opowiada o tym, jak „narodziła się na nowo” po dwukrotnej śpiączce.
Był kwiecień 1947 r. Niedługo przed egzekucją komendant Auschwitz przystąpił do spowiedzi u polskiego księdza, przyjął Komunię Świętą i poprosił naród polski o wybaczenie. Czy można to nazwać nawróceniem? Gdy prześledzimy życie Rudolfa Hoessa, człowieka odpowiedzialnego za śmierć milionówludzi i niewyobrażalne zbrodnie, które miały miejsce w Auschwitz, istotnie zawieść może logika. Trudno wyobrazić sobie, jakie sankcje karne, pokuty i formy ekspiacji byłyby w stanie zadośćuczynić ogromowi zła i cierpień wyrządzonych przez komendanta Auschwitz w latach 1940-1943. Jednakże tuż przed wykonaniem na Hoessie wyroku śmierci, na który skazał go polski sąd, hitlerowski zbrodniarz zdecydował się nagle na pojednanie z Bogiem. Jakie były okoliczności tej decyzji? W tej historii nie ma nic z naiwnej dydaktyki, ani nie znajdziemy w niej zapisów niesamowitych zjawisk. Jest tylko osamotniona dusza człowieka w sposób niewyobrażalny doświadczona przez grzech, która praktycznie stojąc nad przepaścią, decyduje się na oddanie siebie w ręce Bożego miłosierdzia. Czy samo w sobie nie jest to cudem?
Przez wieki Polska była tarcza Europy przeciw inwazji azjatyckiej. W żadnym jednak momencie historii niebezpieczeństwo totalnego zniewolenia nie było tak groźne jak tym razem. Modlitwy zaś składane przez ręce Maryi, Patronki Stolicy i Królowej Polski, nigdy nie były tak gorące. W obliczu nadciągającego nieszczęścia modlono się dosłownie wszędzie, nie tylko w kościołach, które nie mogły pomieścić wszystkich wiernych, choć otwarte były cała dobę. Od Starówki, siedziby Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy, aż do kościoła Świętego Krzyża tłum trwał na modlitwie, dzien i noc wzywajac pomocy swojej Patronki i Krolowej. Przed figura Najswietszej Panny znajdującej sie na otwartej przestrzeni Krakowskiego Przedmiescia czuwano i modlono się bez przerwy. Przypominano Łaskawej Patronce Stolicy, ze już raz złamała strzały Bożego gniewu i uratowała Warszawe przed czarną zarazą (epidemia cholery). Błagano, by zechciała uratować swój lud i swoje królestwo. Błagano, by zechciała zdusić czerwoną zaraze i zapobiegła rozniesieniu się krwawego bolszewickiego terroru, nie tylko w naszej Ojczyźnie, ale i w Europie.
Zdawano sobie sprawę z grozy sytuacji. Docierały do Warszawy przerażające wiadomości o tym, jak bolszewicy rozprawiali sie z inteligencją i osobami duchownymi na zajmowanych ziemiach (pisze o tym szerzej w mojej przygotowanej do druku książce „Matka Boża Łaskawa w Bitwie Warszawskiej”) i tym żarliwiej błagano o cud. Tylko cud, tylko interwencja Niebios mogła powstrzymać ten nieubłagany, trwający od miesiecy zwycięski pochód Armii Czerwonej przez nasz kraj – w drodze na Zachód.
Narkoman, grzesznik,więzień ale nawrócony. Po prostu cuda się dzieją. Dlaczego modli się na różańcu? Jezus jest mocniejszy, nigdy o tym nie zapominaj!!!
Chwała Panu! Oto świadectwo narkomana, który popełnił mnóstwo zła i trafił do więzienia. Tam dotknął go Jezus Chrystus – grzesznik nawrócił się ku Bogu. Teraz planuje ślub i wciąż modli się na różańcu!
Mam 24 lata. Od ośmiu miesięcy jestem ojcem: moja dziewczyna, Ula, urodziła zdrowego chłopca. Znam go jednak tylko ze zdjęć. Czasem, jak zadzwonię, mogę usłyszeć jego głos… Opuściłem Polskę, kiedy moja dziewczyna, z którą już mieszkałem, była w 4. miesiącu ciąży. Chciałem się uniezależnić, zarobić na ślub i mieszkanie. Rodzice nie mogli nam pomóc – tata zmarł, gdy byłem mały, mama utrzymuje się z niskiej renty. W życiu codziennym pomagała nam jedynie mama Uli. Wyjechałem wraz z kolegą do Hiszpanii, zresztą nie po raz pierwszy. Miałem tam znajomych, którzy organizowali wycieczki do Ameryki Łacińskiej i dobrze płacili, więc podróż wyglądała trochę jak w filmach. Ryzyko było jednak duże, bo nie o wycieczkę szło, tylko o przewóz narkotyków. W grę wchodziło nasze życie. Wtedy jednak owo ryzyko przysłaniała mi złuda dużej kwoty pieniędzy, którą miałem zarobić.
Witam. Chciałabym podzielić się z Wami moim świadectwem, które obiecałam Matce Bożej, ale może zacznę od początku. Robert jest moim największym darem jaki dostałam od Boga, na początku było między nami idealnie, ale gdy wdarła się nieczystość to wszystko zaczęło się sypać. Byliśmy blisko, a za razem bardzo daleko od siebie… Próbowaliśmy z tym walczyć, ale bardzo często upadaliśmy, oddalało nas to bardzo od siebie.Końcem listopada zostawił mnie.Wcześniej już kilka razy się rozstawaliśmy, ale po kilku dniach wracaliśmy do siebie. Tym razem czułam, że to tak szybko się ułoży. Czułam się fatalnie… zamknęłam się w sobie, nie byłam w stanie z nikim rozmawiać. Byłam tak bardzo zła na Boga, że dał mi miłość, a teraz od tak sobie ją zabrał.
Po pewnym czasie do mojego domu zawitali… świadkowie Jehowy. Zaimponowali mi znajomością Pisma Świętego, otwartością, elegancją i – jak mi się wówczas wydawało – życzliwością
Byłam 13 lat poza Kościołem katolickim w organizacji Świadków Jehowy – zatrzymana w więzieniu bez krat i bez łańcuchów, jak mówi Księga Mądrości (17,15). Tym, co mnie tam trzymało, był strach, który myliłam z miłością do Boga i Jego przykazań. Strach potęgowany przez czasopisma i pozycje książkowe wydawane przez Towarzystwo Biblijne i Traktatowe „Strażnica”. Dobrze napisał pan Tadeusz Kunda, autor godnej polecenia książki pt. Spór o Boże Imię, broniącej prawd wiary katolickiej, że periodyk „Strażnica” powinien tak naprawdę nazywać się „Strasznica”, ponieważ straszy, poraża, wręcz paraliżuje władze umysłowe, które poddają się pod panowanie fałszywych nauczycieli (por. Mt 24,23-28).