W 1997 r. odzyskałam utracony skarb – wiarę w Boga. Przez wiele lat żyłam tak, jakby Boga nie było. W dzieciństwie moja wiara była pełna radosnej ufności, modliłam się, odmawiałam różaniec, chodziłam do spowiedzi, na Mszę św., przyjmowałam Komunię św. Czułam się kochanym dzieckiem Boga.
Niestety, kiedy miałam 12 lat, moi rodzice się rozwiedli. Był to dla mnie prawdziwy koszmar, za który zaczęłam obwiniać Pana Boga. Miałam wielki żal i pretensje do Niego za to, co się stało. Pomyślałam sobie, że Bóg nie jest dobry i sprawiedliwy, skoro dopuścił do rozwodu moich rodziców i pozwala, że tyle niesprawiedliwości i zła dzieje się na świecie. Zaczęłam żyć na własne konto bez modlitwy i sakramentów.
W wieku 19 lat rozpoczęłam pracę jako balerina. Tańczyłam w najrozmaitszych spektaklach, pełniłam również rolę asystentki w akademii przygotowującej do pracy artystycznej w zakresie sztuk teatralnych, spektakli muzycznych, tanecznych itp. Pracowałam w wielu programach telewizyjnych. W ten sposób moje marzenia z czasów dzieciństwa się spełniły: zostałam sławną i uwielbianą baleriną. Zarabiałam bardzo dobrze i mogłam sobie kupować to wszystko, na co miałam ochotę. Zgodnie z modą panującą w światku artystycznym przez pewien czas interesowałam się wschodnimi filozofiami. Mimo to w sercu odczuwałam wielką pustkę, której nie mogłam zapełnić ani sukcesami w pracy, ani zakupami czy podróżami, ani znajomością z wybitnymi osobami. Tej pustki nie potrafił zapełnić również mój narzeczony. Nie negowałam istnienia Boga, lecz byłam przekonana, że Bóg się mną nie interesuje, a ja muszę sama sobie radzić w życiu.
2389 odsłon