banner1

Reklama Content Top

Słów kilka o tym, jak Bóg daje ludziom nowe życie z wiary.

Odzyskałam utracony skarb

blog on 428842 7344822 tr jesus 099W 1997 r. odzyskałam utra­co­ny skarb – wiarę w Boga. Przez wiele lat żyłam tak, jakby Boga nie było. W dzieciństwie moja wiara była pełna radosnej ufności, modliłam się, od­ma­wia­łam różaniec, chodziłam do spo­wie­dzi, na Mszę św., przyjmowałam Komunię św. Czułam się ko­cha­nym dzieckiem Boga.
Niestety, kiedy miałam 12 lat, moi rodzice się rozwiedli. Był to dla mnie prawdziwy koszmar, za który zaczęłam obwiniać Pana Boga. Mia­łam wielki żal i pretensje do Niego za to, co się stało. Pomyślałam sobie, że Bóg nie jest dobry i sprawiedliwy, sko­ro dopuścił do rozwodu moich ro­dzi­ców i pozwala, że tyle nie­spra­wie­dli­wo­ści i zła dzieje się na świecie. Za­czę­łam żyć na własne konto bez mo­dli­twy i sakramentów.
W wieku 19 lat rozpoczęłam pracę jako balerina. Tańczyłam w naj­roz­ma­it­szych spektaklach, pełniłam również rolę asystentki w akademii przy­go­to­wu­ją­cej do pracy artystycznej w zakresie sztuk teatralnych, spek­ta­kli muzycznych, tanecznych itp. Pra­co­wa­łam w wielu programach te­le­wi­zyj­nych. W ten sposób moje marzenia z czasów dzieciństwa się spełniły: zo­sta­łam sławną i uwielbianą baleriną. Zarabiałam bardzo dobrze i mogłam sobie kupować to wszystko, na co mia­łam ochotę. Zgodnie z modą panującą w światku artystycznym przez pe­wien czas interesowałam się wschod­ni­mi filozofiami. Mimo to w sercu odczuwałam wielką pustkę, której nie mogłam zapełnić ani sukcesami w pracy, ani zakupami czy podróżami, ani znajomością z wybitnymi osobami. Tej pustki nie potrafił zapełnić również mój narzeczony. Nie negowałam istnienia Boga, lecz byłam przekonana, że Bóg się mną nie interesuje, a ja muszę sama sobie radzić w życiu.
  2291 odsłon

Pochodzę z rodziny ateistycznej

zywy-rozaniecChcę podzielić się z Wami swoim świadectwem o sile różańca św. i potędze wstawiennictwa Maryi. Pochodzę z rodziny ateistycznej, w której nie wolno było nawet mówić o Bogu. Jednak moje serce w dzieciństwie ogromnie tęskniło do Boga i choć niewiele wiedziałam o Nim, nie przestawałam Go szukać. Znalazła się jedna cudowna osoba, siostra zakonna, która – narażając się przecież – zaczęła prywatnie uczyć mnie religii; to również dzięki niej zostałam ochrzczona, przystąpiłam do I Komunii św. i bierzmowania – w wielkiej konspiracji i tajemnicy przed rodzicami, mając lat 13.
Pomimo tego, że moi rodzice byli niewierzący, a ich małżeństwo skończyło się rozwodem, byłam szczęśliwa, bo naprawdę czułam bliskość Boga. Ale przyszedł czas dorastania… Moja zaprzyjaźniona siostra wyjechała do Afryki na misje, a w rodzicach nie miałam, niestety, oparcia w sprawach wiary. Szybko się stałam dość łatwym łupem dla różnych modnych, a przy tym niebezpiecznych ideologii. Nie mając zwyczaju systematycznej modlitwy (będącej taką „smyczą”, na której Pan trzyma nas przy sobie), załamałam się w wierze. Niewiele rzeczy było mi obcych – jeden grzech pociągał za sobą kolejne, te zaś pociągały mnie – i nie mogłam, a nawet nie czułam potrzeby uwolnienia się od nich. Czasem przychodziły momenty, że decydowałam się pójść do spowiedzi, ale brak modlitwy i wątpliwości znów oddalały mnie od Boga.
  2482 odsłon

Kalendarz bloga

Poczekaj chwilę, ponieważ właśnie szykujemy kalendarz dla Ciebie

Reklama Bootom 2