Od wielu lat praktykuję modlitwę za dusze czyśćcowe i jestem przekonany o jej niezwykłej skuteczności.
Jak to się zaczęło? Zupełnie przypadkowo, choć chyba słusznie twierdzą ci, którzy mawiają, że w życiu nie ma przypadków. Kiedy uczęszczałem do szkoły podstawowej, na jednej z lekcji języka polskiego omawialiśmy czytankę o chłopcu, który uratował życie zranionemu krukowi. Kruk ów w podzięce, zdradzając tajemnicę, że jest królem kruków, podarował chłopcu trąbkę. Ilekroć będzie on w niebezpieczeństwie, może zagrać na niej i wówczas wszystkie kruki świata zlecą się na pomoc. Po tej lekturze zrodziło się w mojej duszy zazdrosne, choć szczere pragnienie – szkoda, że nie mam takiej trąbki. Kilka tygodni później usłyszałem z ust proboszcza mojej parafii słowa, które padły na przygotowany przez tę pozornie nie mającą znaczenia czytankę grunt. Ksiądz cytował jedną ze świętych, która miała powiedzieć, że nie ma takiej prośby, która nie byłaby wysłuchana przez Pana Boga, jeśli jest ona zanoszona za przyczyną dusz w czyśćcu cierpiących (po latach przypuszczam, że tą świętą była św. Katarzyna ze Sieny). To dziwnie korespondowało z omawianą czytanką... Zapamiętałem te słowa na całe życie.
Zacząłem praktykować modlitwę za dusze czyśćcowe, przekonując się z czasem coraz bardziej o słuszności słów owej świętej. Już jako chłopiec regularnie odmawiałem różaniec w ich intencji. Podobnie czyniłem przez cały okres szkoły średniej i w końcu przez czas studiów seminaryjnych. Mogę spokojnie powiedzieć, że do dnia dzisiejszego było tylko kilka takich dni, kiedy nie pamiętałem o modlitwie za nie.
Nowy okres modlitwy rozpoczął się wraz ze święceniami kapłańskimi. Nie wiem, jak inni kandydaci przeżywają moment kulminacyjny święceń, kiedy to wspólnota śpiewa Litanię do Wszystkich Świętych, dla mnie był to moment ofiarowania mego kapłaństwa duszom czyśćcowym. Przez kolejne lata nie szczędziłem modlitwy, a przede wszystkim ofiary Mszy św. Nie znaczy to, że moje kapłaństwo było i jest łatwe – wręcz przeciwnie – jest trudne, ale jednocześnie nie brak mi nigdy znaków pomocy ze strony dusz czyśćcowych. Nigdy nie oczekiwałem jakichś szczególnych czy wyjątkowych doznań; widzę jednak, że ich wstawiennictwo ma niezwykłą moc i z całą pewnością mogę potwierdzić słowa usłyszane przed ponad 30 laty.
Od kilku lat regularnie praktykuję również modlitwę za umierających, która jest niezwykle miłą Panu Bogu. Nie jest istotne, czy znamy tego umierającego czy jest to dla nas ktoś z drugiego końca świata. Śmierć dla człowieka, nawet wierzącego, jest momentem szczególnym w życiu. Codziennie umiera wiele osób, które przez całe swoje życie nigdy nie myślały o Panu Bogu albo które z Nim walczyły. To właśnie w momencie śmierci dokonuje się decydujący wybór człowieka co do wieczności.
Nie zapominajmy więc o umierających, nie szczędźmy im pomocy i modlitwy, a oni z całą pewnością nie będą o nas zapominać po przekroczeniu progu śmierci. To właśnie w jednym z artykułów w numerze 4-2004 Miłujcie się! była mowa o obecności przy naszej śmierci tych, którym pomogliśmy w zbawieniu, bez względu na to, czy ich kiedykolwiek spotkaliśmy, czy może nigdy nie mieliśmy z nimi bezpośredniego kontaktu.
Praktykując modlitwę za umierających, w szczególności za zatwardziałych grzeszników, musimy jednak okazać wiele czujności, szatan bowiem szuka zemsty. Rzeczywiście zachowuje się jak „ryczący lew”, bo w tym decydującym momencie, z powodu nawrócenia grzesznika traci łup, nad którym pracował przez całe lata.
Wszystkich, którzy pragną się przekonać o skuteczności modlitwy za zmarłych, namawiam do jej praktykowania. Sam bowiem jestem po wielu latach całkowicie do tego przekonany. Co więcej, to modlitwa za dusze czyśćcowe nadała sens memu życiu kapłańskiemu. Nie zapominajmy o zmarłych, nie zapominajmy o duszach czyśćcowych, a sami się przekonamy, że dzięki ich wstawiennictwu możemy dokonać cudów. Nie oczekujmy spektakularnych wizji czy ingerencji w nasze życie, lecz dostrzegajmy ich pomoc w życiu codziennym; uczmy się miłości do nich, a one również będą nas obdarzać szczególną miłością. Między nami a nimi zionie przepaść momentu śmierci, ale można ją zawsze przekroczyć przez pomost miłości.
Modlitwa za zmarłych
Matko Boża Wyzwolicielko, ulituj się nad wszystkimi naszymi zmarłymi siostrami i braćmi, szczególnie nad tymi, którzy miłosierdzia Pana najbardziej potrzebują. Oręduj za wszystkimi, którzy nas opuścili, aby ukończone zostało dzieło oczyszczającej miłości. Niech nasza modlitwa, złączona z modlitwą całego Kościoła, wyjedna im radość, która przekracza wszelkie pragnienia, a nasze siostry i naszych braci tu na ziemi poddanych próbie i zagubionych niech podtrzyma na duchu i przyniesie im pociechę.
Matko Kościoła, pomóż nam, pielgrzymom, każdego dnia lepiej przeżywać nasze przejście ku Zmartwychwstaniu. Ulecz nas z wszelkich zranień serca i duszy. Uczyń z nas świadków Niewidzialnego, już teraz ukierunkowanych na dobra, których oko nie może dostrzec. Uczyń nas apostołami nadziei na wzór czuwających o świcie. Ucieczko grzeszników i Królowo Wszystkich Świętych, zjednocz nas wszystkich owego dnia na wiecznym święcie Paschy, w Domu Ojca przez Chrystusa Pana naszego. Amen. Modlitwa do Matki Bożej z Montligeon (tłum. autora świadectwa z: Jean Marc Bot: Le Temps du Purgatoire, Editions de l’ Emmanuel 2002, ss. 144-145)
Miłujcie się! 1/2005
Prosimy o wsparcie