Czy w niebie będziemy młodzi?
Chyba każdy przynajmniej raz w życiu zastanawiał się, jak będzie wyglądało nasze życie po śmierci. Nurtują nas pytania o funkcjonowanie przyszłej rzeczywistości zwłaszcza, kiedy uświadomimy sobie, że nasze ciała pozostaną na ziemi. W niebie nie będzie już chorób i cierpienia. Ale czy to oznacza, że nie będzie w nim… starości?
Abstrahując od wyniku sądu ostatecznego i zakładając, że w końcu kiedyś trafimy do nieba, możemy snuć rozmaite wizje na temat tego jak będzie wyglądało nasze życie wieczne. Źródeł inspiracji dostarczają nam nie tylko Pismo Święte i Tradycja Kościoła, ale także refleksje świętych. O czym nam mówią?
Co na to Pismo?
Przyglądając się Biblii, musimy już na wstępie wyraźnie zaznaczyć, że wiara w życie po śmierci nie została przez Izrael wymyślona, ale przyjęta z Bożego Objawienia. Nie znaczy to, że w ich dorobku kulturowym wykształciło się od razu dokładne wyobrażenie nieba. Potomkowie Abrahama mieli jednak doskonałą świadomość, że właśnie w niebie znajduje się Boży tron i to stamtąd Bóg obejmuje panowaniem kosmos – całą znaną i nieznaną rzeczywistość. To przekonanie wyrażają takie starotestamentalne teksty jak na przykład Psalm 103. Z kolei w Nowym Testamencie odwołań do niebiańskch realiów jest znacznie więcej. Księgą, która ukazuje je w sposób najbogatszy jest Apokalipsa św. Jana. Pokazuje niebo jako pewien konspekt architektoniczny – “Miasto święte”. Nowe Jeruzalem jest siedzibą Baranka – Chrystusa, któremu towarzyszą rzesze świętych. Wśród mieszkańców nieba znajdują się między innymi starcy. Liczba 24 starców pozwala sądzić, że to wyobrażenie 12 pokoleń Starego i Nowego Przymierza, a zarazem przedstawienie całego Ludu Bożego. Wydaje się, że spotkanie w przyszłym świecie sędziwych towarzyszy jest oczywiste. Opisując postacie starców Apokalipsa używa jednak greckiego terminu presbiteroi, który oznacza nie tyle “starszych wiekiem”, co starszych ze względu na autorytet pełnionej funkcji i rolę przywódcy – stąd zresztą pochodzi używany dziś na określenie kapłana wyraz “prezbiter”. Może właśnie taką interpretację problemu istnienia starości w niebie należy zastosować kiedy myślimy o naszej kondycji w wieczności? Mógłby się z nią zgodzić pewien dominikanin…
Młodzi jak Jezus
W chwili śmierci Jezus miał około 30 lat. Tradycja podaje nawet ich dokładną liczbę – 33. Święty Tomasz z Akwinu – niewątpliwie jeden z największych teologów średniowiecza – fakt liczby ziemskich lat Zbawiciela odczytał jako bardzo wyraźny znak. Twierdził, że po śmierci każdy, kto trafi do królestwa niebieskiego niezależnie od wieku w momencie śmierci będzie miał – boskim wzorem – właśnie nieco ponad 30 lat. A przynajmniej na tyle lat będzie wyglądała jego niebiańska postać. Ponadto okaleczenia takie jak amputacje zostaną „uzupełnione”, a męczennicy, których ciała zniszczono – „odzyskają je” całkowicie. Wątpliwe jest, że święty Tomasz swoje przypuszczenia czerpał z objawień. Na czym opiera więc swoją teorię? Prawdopodobnie Tomaszowi nie tyle chodziło o określenie konkretnego wieku, który będziemy posiadać w przyszłym świecie, ale o zwrócenie uwagi na kondycję, w której będziemy tam przebywać. 30 lat to wiek symboliczny, “punkt kulminacyjny” życia. To moment, w którym najczęściej zakończyliśmy już „planowanie” życia, a nasze plany są realizowane. Myśl dominikanina pokazuje więc, że w niebie możemy jednocześnie posiadać mądrość i doświadczenie, a przy tym zachować pełnię sił i piękno młodości. Sądzę, że właśnie takie odczytanie tej teorii najpełniej wyraża fakt, że Bóg obiecał, iż po drugiej stronie życia prawdziwie będziemy piękni Jego pięknem.
Bóg kocha starość!
Jakkolwiek nie sposób stwierdzić z całkowitą pewnością, czy w niebie zostaniemy odmłodzeni, nie da się ignorować przesłanek zaprzeczających takiej idyllicznej wizji. Jedną z nich jest choćby fakt przedstawiania starości w wizerunkach samego Boga. Przecież także w naszych wyobrażeniach Bóg jawi się najczęściej właśnie jako sędziwy Ojciec. Między innymi dlatego uważam, że słynne porzekadło “starość się Bogu nie udała” jest pozbawione sensu. W okresie starości człowiek ma potencjalnie najlepsze warunki do zadbania o relację ze Stwórcą. Cała historia szczególnego błogosławieństwa, jakim Bóg obdarzał długowiecznych udowadnia, że On bardzo pokochał starość. I nawet jeśli w przyszłym świecie Bóg miałby nas nie odmłodzić, będzie to w zasadzie bez znaczenia. W miejscu, gdzie wreszcie „otrze z naszych oczu wszelką łzę” nie będzie śmierci, a więc “naturalnego końca” starości. W końcu – jak głosi Kościół – “widząc Go takim, jakim jest, przez wszystkie wieki będziemy do Niego podobni”.
źródło: misyjne.pl/
Prosimy o wsparcie