Objawienie nabożeństwa pierwszych sobót
Pontevedra – 1925
Któż nie słyszał o Siostrze Łucji, wizjonerce z Fatimy? Objawienia, których była głównym świadkiem miały miejsce w 1917 r., gdy Łucja miała dziesięć lat. Mamy rok 2003, a ona wciąż żyje! Skryta za murami karmelitańskiego klasztoru 22 marca skończy 96 lat. Niektórzy sądzą, że Bóg chce ją zatrzymać na ziemi do czasu podjęcia przez Kościół wszystkich próśb wypowiedzianych w Fatimie. Rzeczywiście, jedna prośba nie została jeszcze spełniona: nabożeństwo pierwszych sobót nie rozpowszechniło się po całym świecie. Porównanie z innymi formami kultu objawionego przez niebo (Cudowny Medalik, nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego) sugeruje, że fatimskie nabożeństwo powinno znaleźć naczelne miejsce w pobożności Kościoła już wlatach 40-tych poprzedniego wieku. Tymczasem nabożeństwo pierwszych sobót wciąż czeka na swoją godzinę.
Kto zawinił? A może takie są plany samego Boga? Dlaczego objawienia w Pontevedra, podczas których Matka Najświętsza objawiła Łucji treść nabożeństwa pierwszych sobót, są tak mało znane, a odzew na zawarty w nich apel jest tak znikomy? Przecież to, co stało się w 1925 r., było czymś więcej niż jednym z prywatnych objawień. To był dalszy ciąg Fatimy, więcej – jej wypełnienie! W 1917 r. Pani Fatimska wielokrotnie odwoływała się do przyszłych objawień. Zapowiedziała, że Łucja „pozostanie na ziemi jakiś czas”, gdyż Jezus chce się nią posłużyć, by Jego Matka była „bardziej znana i miłowana” i aby „zaprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca”..
Zapowiedź spełnia się w 1925 r. w Pontevedra, gdzie Maryja objawia Łucji treść nabożeństwa pierwszych sobót i wzywa do jego rozpowszechnienia. Jednak na drodze do wypełnienia tej prośby stają niezliczone trudności. Jakby szatan wysłał do boju całą armię złych duchów, by za wszelką cenę nie dopuściły do upowszechnienia nowego nabożeństwa.
Nie ma cienia wątpliwości (świadczą o tym m.in. listy wizjonerki), że gdyby ludzkość zaczęła praktykować to nabożeństwo, dzisiejszy świat wyglądałby zupełnie inaczej. Zamiast cywilizacji śmierci i uwięzienia w strukturach zła cieszylibyśmy się epoką pokoju: wiosną chrześcijaństwa, cywilizacją życia..
Już samo odkrycie schematu objawień w Pontevedra zmieniłoby życie wielu.
Spotkanie z chłopcem
Schemat objawień w Pontevedra jest nietypowy. Właściwe objawienie zostało ujęte w klamry dwóch spotkań z małym chłopcem, który na koniec ujawnia swoją tożsamość: okazał się Jezusem. Jesienią 1925 r. Siostra Łucja rozmawiała chwilę z pewnym chłopcem. Wizjonerka pisze: „Kilka miesięcy przedtem [przed właściwym objawieniem] spotkałam dziecko i zapytałam je czy umie «Zdrowaś Maryja». Ono odpowiedziało mi, że tak. Samo jednak nie wiedziało, jak rozpocząć, więc trzy razy odmówiłam z nim tę modlitwę. Po skończeniu prosiłam, by ono samo to powtrzyło. Ono jednak milczało i nie było w stanie samo odmówić. Zapytałam więc, czy wie, gdzie jest kościół Matki Bożej. Odpowiedziało, że tak. Prosiłam więc, żeby chodziło tam każdego dnia odmówić następującą modlitwę: «Matko moja niebieska, daj mi Twojego Syna Jezusa!» Nauczyłam je tej modlitwy i powróciłam do domu.
Cóż jest szczególnego w tym spotkaniu? Na pozór nic. Pobożna nowicjuszka rozmawia z małym dzieckiem. Mówi mu o Bogu, uczy go modlitwy, zachęca do nawiedzenia kościoła. Zwykły epizod z życia zakonnicy, która wyszła za bramę klasztoru, by wyrzucić śmieci. Tymczasem… Może jednak lepiej wiedzieć w tym momencie tylko tyle, ile wiedziała wówczas Siostra Łucja. Z pewnością spotkanie to nie było dla niej zapowiedzią nadchodzącego objawienia.
Spotkanie z Maryją w Pontevedra
Za murami klasztoru w Pontevedra minęło parę tygodni. Przypadkowe spotkanie z dzieckiem poszło w niepamięć zasypane codziennymi obowiązkami. Siostra Łucja prowadziła dalej zwyczajne życie nowicjuszki. Wstawała o świcie, a każdy dzień, wypełniony modlitwą i pracą, podobny był do poprzedniego. Aż nadszedł 12 grudnia 1925 r., który wyrwał naszą wizjonerkę ze spokojnego biegu życia. Tego dnia Siostrze Łucji ukazała się Matka Najświętsza i przekazała jej żądanie nieba: ludzkość ma odnowić swą cześć do Jej Niepokalanego Serca i zacząć praktykować nabożeństwo pierwszych sobót! Dodajmy od razu, że prośba ta nie była jednorazowa. Siostra Łucja odnotowała w liście z 18 maja 1941 r., że Maryja prosiła o zaprowadzenie tego nabożeństwa dwa razy. Raz 12 grudnia 1925 r., „potem była druga prośba, ale nie pamiętam daty”.
Dlaczego to drugie objawienie jest zupełnie nieznane? Dlaczego nawet Siostra Łucja nie pamięta, kiedy ono miało miejsce? Mamy dwie możliwe odpowiedzi. Po pierwsze, objawienie to mogło być dokładnym powtórzeniem prośby z 1925 r., a nie wznosząc nic nowego nałożyło się w swej treści na przesłanie wcześniejsze i tylko umocniło w Łucji pragnienie uczynienia wszystkiego, by życzenie nieba zostało jak najszybciej spełnione. A druga możliwość? Być może od objawienia w Pontevedra zaczęły się nieustające spotkania Łucji z Jezusem i Maryją i trudno wizjonerce zapamiętać wszystkie daty. Wiele czynników skłania nas do drugiego wytłumaczenia, bowiem natychmiast po objawieniu z 12 grudnia Siostra Łucja miała co najmniej kilka następnych niezwykłych spotkań z niebem.
Zacznijmy jednak od początku. Od pierwszego spotkania nowicjuszki z Maryją i Jezusem, najważniejszego objawienia dla kultu Niepokalanego Serca Maryi. Łucja wspomina:
„10 grudnia 1925 r. zjawiła się Najświętsza Panna w Pontevedra, a z boku w jasności Dzieciątko. Najświętsza Dziewica położyła Łucji rękę na ramieniu i pokazała cierniami otoczone serce, które trzymała w drugiej ręce. Dzieciątko powiedziało: «Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał.
Potem powiedziała Najświętsza Panna: «Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia».”
Czysta intencja
Nie miejsce, by omawiać całą treść objawionego nabożeństwa. Skupmy się na tym, co wydaje się tu najważniejsze: na „czystej intencji”, która ma towarzyszyć fatimskiej formie kultu Niepokalanego Serca Maryi. Przytoczmy fragment jednego z listów Siostry Łucji, która kończy opis nabożeństwa pierwszych sobót słowami: „Będziemy szczęśliwi, mogąc dać naszej najdroższej Matce niebieskiej ten dowód miłości, którego, jak wiemy, od nas oczekuje. Co do mnie, muszę wyznać, że nigdy nie czułam się tak szczęśliwa, niż kiedy przychodzi pierwsza sobota. Czy nie jest prawdą, że największym naszym szczęściem jest być całym dla Jezusa i Maryi, i kochać Ich, Ich wyłącznie, bezwarunkowo? Widzimy to jasno w życiu świętych… Byli szczęśliwi, bo kochali, a my… musimy starać się kochać jak oni, nie tylko po to, by cieszyć się towarzystwem Jezusa, co jest najmniej ważną rzeczą (jeśli nie cieszymy się Jego towarzystwem tutaj, będziemy cieszyć się tam), ale po to, by dawać Jezusowi i Maryi pociechę bycia kochanymi. Jeżeli potrafimy zrobić to w ten sposób, że ujrzą się kochani, nie wiedząc przez kogo, i przez tę miłość wiele dusz zostanie uratowanych, to myślę, że rzecz jest warta zachodu.”
Nabożeństwo pierwszych sobót ma być znakiem bezwarunkowej, nie myślącej o sobie i o swoich korzyściach miłości. Siostra Łucja daje temu wyraz, kiedy doprowadza swe rozumowanie o czystej intencji do swoistego teologicznego absurdu. Pisze, że Jezus i Maryja będą kochani, „nie wiedząc przez kogo” (w konsekwencji, nie mogą nam udzielić łask, bo nie wiedzą komu!). Nie jest w tym nabożeństwie ważne, czy Najświętsza Maryja Panna wie, kto Ją kocha i kto Ją pociesza. Ważne jest, iż czuje, że są dzieci, które Ją kochają i które starają się Ją pocieszyć.
Czyż nie jest to miłość w stopniu heroicznym?
Kolejne spotkanie z chłopcem
Prośba Maryi i Jezusa została przekazana. Nadszedł czas podjęcia działań na rzecz jej spełnienia. Najpierw sama Łucja zaczyna praktykować nowe nabożeństwo. Czuje się też wezwana do propagowania nabożeństwa pierwszych sobót wśród ludzi. Tym bardziej, że żądanie z nieba okazuje się natarczywe.
Jest połowa lutego 1926 r. Dwa miesiące po opisanym objawieniu Siostra Łucja spotyka tego samego chłopca, które jesienią uczyła modlitw do Matki Bożej. Jak sama wspomina: „15 lutego 1926 r. byłam zajęta pracą i w ogóle o tym [by propagować nabożeństwo pierwszych sobót] nie pamiętałam. Wyszłam, aby wyrzucić śmieci, gdzie kilka miesięcy przedtem spotkałam dziecko, pytając je czy umie «Zdrowaś Maryja» …W dniu 15 lutego 1926 r. powróciłam tam jak zwykle i spotkałam dziecko podobne do tamtego, więc zapytałam: «Prosiłeś Matkę Bożą o Dziecię Jezus? Dziecko zwracając się do mnie zapytało: «A ty rozpowszechniasz po świecie to, o co Matka Boża cię prosiła?» W tym momencie przemieniło się w chłopca, od którego biła jasność. Rozpoznałam, że był to Pan Jezus.”
Jest połowa lutego 1926 r. Dwa miesiące po opisanym objawieniu Siostra Łucja spotyka tego samego chłopca, które jesienią uczyła modlitw do Matki Bożej. Jak sama wspomina: „15 lutego 1926 r. byłam zajęta pracą i w ogóle o tym [by propagować nabożeństwo pierwszych sobót] nie pamiętałam. Wyszłam, aby wyrzucić śmieci, gdzie kilka miesięcy przedtem spotkałam dziecko, pytając je czy umie «Zdrowaś Maryja» …W dniu 15 lutego 1926 r. powróciłam tam jak zwykle i spotkałam dziecko podobne do tamtego, więc zapytałam: «Prosiłeś Matkę Bożą o Dziecię Jezus? Dziecko zwracając się do mnie zapytało: «A ty rozpowszechniasz po świecie to, o co Matka Boża cię prosiła?» W tym momencie przemieniło się w chłopca, od którego biła jasność. Rozpoznałam, że był to Pan Jezus.”
Przerwijmy opowiadanie Siostry Łucji. Zauważmy, co niezwykłego kryje to wyznanie. Wizjonerka pisze, że kilka miesięcy przed objawieniem nabożeństwa pierwszych sobót miało miejsce „ukryte objawienie”, które dopiero w styczniu 1926 r. okazało się być spotkaniem z nadprzyrodzonością. Zanim Maryja i Jezus objawili się Siostrze Łucji w sposób wyraźny, już niebo zaplanowało to objawienie i tę misję. Mały chłopiec, uprzedzający swym pojawieniem się objawienie z 12 grudnia, spotkał się z Siostrą Łucją po to, by za parę miesięcy móc ją upomnieć, że za mało zabiega o rozpowszechnianie nabożeństwa pierwszych sobót! Wizjonerka fatimska nawet nie wiedziała, że otaczają ją postacie z nieba – ukryte pod postacią ludzi. Być może w życiu Siostry Łucji opisane tu spotkanie z chłopcem–Jezusem było jednym z wielu takich spotkań.
Czy coś podobnego nie może zdarzyć się także nam? Czy jakaś spotkana osoba nie jest ukrytym wysłańcem z nieba? Czy nasz gest miłości wobec jakiegoś człowieka nie okaże się kiedyś gestem uczynionym wobec samego Jezusa? Owszem, okaże się, bo Chrystus powiedział wyraźnie: „Co uczyniliście jednemu z najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Nie musi więc być to spotkanie z tak „ukrytą nadprzyrodzonością”, jak to miało miejsce w życiu Łucji. Człowiek, wobec którego składamy świadectwo wiary albo któremu podajemy rękę w potrzebie, może zawsze pozostać mniej czy bardziej znajomym człowiekiem i nigdy nie zamienić się w Jezusa. Ale, w dniu Sądu okaże się że był to sam Jezus!
Czy takie spojrzenie na drugiego człowieka nie powinno zmienić naszego życia?
Nadszedł czas działania
Upowszechnienie nabożeństwa pierwszych sobót okazuje się trudnym zadaniem. Spowiednik żąda potwierdzenia poprzez drugie objawienie, prosi o znaki. Twierdzi, że nowa forma kultu nie jest potrzebna, gdyż wielu ludzi odprawia nabożeństwo pierwszych piętnastu sobót miesiąca na uczczenie piętnastu tajemnic różańca.
Na zarzut, że nabożeństwo to jest niepotrzebne, gdyż Kościół zna już podobne, Jezus odpowiedział w jednym z kolejnych objawień udzielonych Siostrze Łucji: „Wolę tych, którzy odprawią pięć pierwszych sobót w celu wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu Matki Niebieskiej, niż tych, którzy odprawią piętnaście, bezdusznie i z obojętnością.”
Siostra przełożona była gotowa rozpowszechnić nowe nabożeństwo, ale spowiednik oświadczył, że „sama sobie nie poradzi” i że „sama nic nie dokona, aby to zdarzenie mogło być znane szerszemu ogółowi”. Również na ten zarzut spowiednika Jezus zareagował od razu, a Jego słowa mają szczególny ciężar gatunkowy: „To prawda, że przełożona sama nic nie może, lecz z moją łaską wszystko może.”
Oto odpowiedź na nasze trudności i wątpliwości. To prawda, sami z siebie nic nie możemy, ale z łaską Bożą możemy wszystko. Pozostaje tylko pytanie o to, jak otrzymać tę Bożą pomoc. Po pierwsze, musimy chcieć tego, czego chce Pan, po drugie, musi nam przyświecać czysta intencja. Musimy chcieć czegoś dokonać i coś osiągnąć dla chwały Bożej, a nie dla swojej słąwy i dla swej korzyści. Jak wiele dobrych dzieł – zgodnych z wolą Pana – traci łaskę z powodu zanurzonej w egoizm intencji!
Prośba wciąż nie spełniona
Nabożeństwo pierwszych sobót wciąż jeszcze nie zostało zaaprobowane dla całego Kościoła (jest zatwierdzone w trzech krajach, w tym od 1946 r. w Polsce), trudno bowiem nadać najwyższą rangę czemuś, co nie jest powszechnie praktykowane przez wiernych. I oto nagle objawienia w Pontevedra zostają „przeadresowane” do nas. Mówią o naszym zadaniu praktykowania nabożeństwa pierwszych sobót i rozpowszechniania go. Zresztą każdy, kto je praktykuje, może podpisać się pod słowami Siostry Łucji, która pisze, że gdy mija pierwsza sobota, już wygląda następnej. Jakby doświadczenie przeżywane podczas tego nabożeństwa było większym źródłem szczęścia niż doznanie łaski objawień. Dlaczego? Bowiem Maryja, która zaprasza do udziału w swym rozmyślaniu, pozwala nam przeżyć głębokie zjednoczenie ze swym Niepokalanym Sercem.
Ktoś zapyta, jakie jest stanowisko Kościoła wobec objawień w Pontevedra. Wprawdzie nie zostało ono formalnie uznane za nadprzyrodzone, ale fakt, że zaangażowało ono autorytet Najwyższych Pasterzy jest wystarczającym argumentem, by przyjrzeć się mu uważniej. Tym bardziej, że Jan Paweł II zarówno objawienie mówiące o konieczności wynagradzania Niepokalanemu Sercu Maryi (Pontevedra, 1915) jak i objawienie wzywające do poświęcenia Rosji temu Sercu (Tuy, 1929) powiązał bezpośrednio z Fatimą. Jej zaś autentyczność potwierdził wielokrotnie.