Zdarza się też czasami, że spowiednik zaczyna straszyć penitenta. Powiem uczciwie, że jako penitent szczerze nie znoszę takich sytuacji.
Miłosierdzie i zwątpienie
Chodzenie do spowiedzi jest dla mnie sporym wyzwaniem. Są spowiedzi, po których mam wrażenie spotkania z Bogiem i miłosierdziem. Są też takie, po których wychodzę z olbrzymim poczuciem winy i żalem.
Po tych pierwszych rodzi się we mnie motywacja do poprawy życia. Po drugich zaczynam wątpić, czy moja wiara i praca wewnętrzna mają sens. Są nawet takie, po których przez sekundę pomyślę sobie: „Nigdy więcej!”.