- Odsłony: 1969
ZAMACH 13 MAJ 1981
13 maja 1981 r. na Placu Świętego Piotra w Watykanie rozstrzygały się nie tylko losy Jana Pawła II. W miarę upływu czasu coraz wyraźniej widać, że z niezbadanych wyroków Opatrzności nastąpiło tam starcie sił Dobra z mocami Ciemności, które wpłynęło na dalsze losy świata. Jak zapowiadała Trzecia Tajemnica Fatimska, Papież musiał doświadczyć cierpienia i otrzeć się o śmierć, aby w jakimś wymiarze dopełnił się odkupieńczy Plan Boży.
13 maja 1981 r. była pogodnym, słonecznym dniem. Od wczesnych godzin popołudniowych tłum wypełniał przestrzeń Placu Świętego Piotra, oczekując na spotkanie z Papieżem w czasie audiencji generalnej. Rano rzymski pensjonat „Isa" przy Via Cicerone opuścił młody Turek (l. 24), posługujący się paszportem na nazwisko Karuk Ozgun. Dopiero wieczorem świat miał poznać jego prawdziwe nazwisko - Mehmet Ali Agca. We Włoszech przebywał od kilku tygodni, zdążył się m.in. zapisać na studia w Perugii. Wcześniej intensywnie podróżował bez celu po całej Europie, jakby starając się poplątać wszystkie ślady, dotyczące jego przeszłości i prowadzące do osób, z którymi się kontaktował.
Stanął w sektorze E, w drugim szeregu pielgrzymów, w miejscu, obok którego w odległości kilku metrów musiał przejeżdżać samochód z Papieżem. Wybrał je starannie. Dzień wcześniej przebywał na Placu św. Piotra, aby dokładnie przygotować się do swego zadania. Stanął tak, aby słońce nie świeciło mu w oczy, a przygodni turyści nie mogli mu zasłonić białej postaci w samochodzie. Czekał. W kieszeni marynarki miał pistolet Browning, kaliber 9 mm. To broń, jaką posługują się zawodowi mordercy. Wystrzelona z niej kula czyni straszliwe spustoszernie w organizmie, powodując rozległe obrażenia wewnętrzne, gwałtowne krwawienie i szybką śmierć celnie trafionej ofiary.
zaczęła się punktualnie o godz. 17. Ojciec Święty, jak zwykle, wjechał na Plac św. Piotra odkrytym samochodem od strony Wieży Dzwonów (Arco delie Campagne). Obok niego w samochodzie siedział jego sekretarz osobisty ks. Stanisław Dziwisz. Samochód poruszał się wolno wśród sektorów, wypełnionych pozdrawiającymi Papieża pielgrzymami z całego świata. Pojazd zatrzymywał się co chwila. Uśmiechnięty Jan Paweł II ściskał wyciągane w jego stronę dłonie, błogosławił zebranych, tulił podawane mu z tłumu dzieci. Po wykonaniu jednego okrążenia, pojazd z Ojcem Świętym zaczął po raz drugi okrążać Plac św. Piotra. Minął otwartą przestrzeń, otwierającą płac na aleję delia Conciliazione i zbliżył się do końca Placu, koło Bramy Spiżowej. Tam Ojciec Święty przytulił do piersi dwuletnią dziewczynkę Sarę Baroli. Oddał ją rodzicom. Wykonał gest błogosławieństwa, samochód ruszył.
Nikt nie zauważył, jak nagle, ponad tłumem, wzniosły się dłonie trzymające pistolet. Nastąpiły dwa, jeden po drugim wystrzały. Zanim świadomość tego, co się stało dotarła do tłumu, pierwsze zareagowały ptaki. Jak wspominali później świadkowie, nagle setki gołębi z przerażeniem wzbiły się w przestworza. Była godz. 17.19. Dokładnie o tej samej porze w 1917 r. trójka pastuszków z Fatimy wysłuchiwała niezwykłego orędzia Maryi, które zapowiadało męczeństwo Papieża za Kościół i świat. Ojciec Święty, trafiony dwoma kulami, osunął się na siedzenie samochodu. Był ranny w brzuch, ramię oraz wskazujący palec lewej ręki.
Podtrzymał go ks. Stanisław Dziwisz, który wspominał po latach: „Kula przeszyła ciało i upadła między Papieżem a mną. Słyszałem dwa strzały. Kule zraniły dwie inne osoby. Mnie oszczędziły, chociaż siła naboju była taka, że mogła przeszyć kilka osób. Zapytałem Ojca Świętego: - Gdzie? Odpowiedział: - W brzuch. - Boli? Odpowiedział: - Boli. l w tym momencie zaczął się osuwać. Stojąc za nim mogłem go podtrzymać. Tracił siły".
W tym czasie panika ogarnęła ludzi, którzy byli najbliżej zajścia. Ktoś wezwał ambulans, który szybko przyjechał w miejsce, gdzie leżały dwie ranne kobiety. Jedna z nich, Anne Odrę, Amerykanka polskiego pochodzenia, urodziła się w Wadowicach, tego samego dnia co Karol Wojtyła. Trafiona została kulą, która przeszyła na wylot ramię Papieża i ciężko ją zraniła. Drugą była Jamajka, Rosę Hali.
Tymczasem pojazd z rannym Papieżem podjechał ponownie do Bramy Dzwonów, gdzie stała dyżurująca karetka. Okazało się, że nie ma ona pełnego wyposażenia, więc przeniesiono Papieża do drugiej, zaledwie tydzień wcześniej ofiarowanej przez rzymskich lekarzy. Rozpoczęła się szaleńcza jazda do Polikliniki im. Agostino Gemelli przez zatłoczone w godzinach szczytu rzymskie ulice. Ambulans z rannym Papieżem jechał bez żadnej eskorty, a po kilku chwilach zepsuła się syrena alarmowa i jedynie klakson torował drogę. Drogę, którą w nadzwyczaj sprzyjających okolicznościach można było przejechać w ciągu pół godziny, przebyli w ciągu ośmiu minut. Ojciec Święty bardzo cierpiał. Szeptał: „Maryjo, Matko moja! Maryjo, Matko moja!", Życie Papieża było zagrożone, choć dopiero operacja wykazała, że od śmierci uratował go niezwykły zbieg okoliczności, jak powiedzą jedni, albo cud, jak stwierdzą inni.
Agca był dobrym strzelcem. Mierzył w korpus Papieża. Jedna z kul trafiła w brzuch, kilka milimetrów od głównej tętnicy. Gdyby ją przebiła, nic nie zdołałoby uratować życia Jana Pawła II. Wykrwawiłby się, zanim zdołano by przenieść go do ambulansu. Kula zrobiła w organizmie Papieża straszliwe spustoszenie. Jak się później okazało, od zranienia do przyjazdu do szpitala, Ojciec Święty stracił ponad 3,5 litra krwi. O godz. 17.55 rozpoczęła się operacja, którą kierował prof. Francesco Crucitti.
Na wiadomość o zamachu, przedostał się do kliniki z drugiego krańca Rzymu. W tym czasie dyrektor Gemelli, znakomity chirurg prof, Giancarlo Castiglione, przebywał w Mediolanie. Natychmiast wrócił samolotem do Rzymu, przez telefon udzielając swym współpracownikom wskazówki, jak rozpocząć niebezpieczną operację. Po ponad 5 godzinach operacji - o 23.25 - prof. Castiglione wyszedł do dziennikarzy, aby ich poinformować, że lekarze zrobili wszystko, co było możliwe. Pozostawało czekać, nie mając pewności, że operacja się udała.
Około północy Jan Paweł II odzyskał przytomność. Rozpoczęła się długa rekonwalescencja. Ostatecznie Klinikę Gemelli Papież opuścił 14 sierpnia 1981 r. Jednak do pełni sił już nie wrócił. Agcę ujęto na miejscu zbrodni. Został złapany dzięki przytomności umysłu franciszkanki, siostry Letycji z Bergamo. Stała obok Turka i po strzałach rzuciła się na niego z krzykiem: - To on. Analiza zdjęć zrobionych tego dnia na Placu św. Piotra doprowadziła do odkrycia, że Agca nie był wówczas sam. Towarzyszył mu Oral Celik, który zdołał zbiec, korzystając z zamieszania po strzałach Agcy. Misternie przygotowany plan zbrodni, którego wszystkich szczegółów nigdy nie udało się poznać, nie powiódł się. Jak później powiedział Jan Paweł II: „Czyjaś ręka strzelała, ale Inna ręka prowadziła kulę". Rok później, 13 maja 1982 r. Papież przybył do Fatimy, aby podziękować Tej, która nie pozwoliła mu zginąć,